Kategorie wpisów
Pani Jolanta Kamińska to wielka miłośniczka sorobanu. Po raz pierwszy spotkała się z tym liczydłem w 2013 roku na zajęciach warsztatowych Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Siedlcach. Była w pierwszej grupie moich uczniów w ramach tego uniwersytetu. I z tego co wiem, na polu umiejętności sorobanowych osiągnęła najwięcej spośród seniorów (dwa razy zdobyła 2 miejsce w Mistrzostwach Polski w Obliczeniach na Sorobanie w 2017 i 2018 r.). Miałem okazję wysłuchać i uwieńczyć kamerą jej opowiadania o pasjach, którymi się zajmuje. Było to w 2019 roku (link do filmu). Dzisiaj spotykamy się po 3 latach na kolejną rozmowę, bo jest wyjątkowy powód.
Karol Sieńkowski: Pani Jolanto, kiedy zdała Pani ostatni egzamin na stopień 5 kyu, mówiła Pani, że to już koniec sorobanowej przygody. Dzisiaj ponownie wraca Pani do gry i udowadnia, że człowiek może w każdym wieku spełniać marzenia, stawiać sobie nowe cele i uparcie do nich dążyć. Co Pani czuję, trzymając w ręku ten certyfikat?
Jolanta Kamińska: Pamiętam doskonale dzień, kiedy zdawałam poprzedni egzamin 5 kyu. To bylo 23 lutego 2020 r. Wtedy pomyślałam że czas powiedzieć – pass, więcej już nic z siebie nie wycisnę. Byłam zmęczona. Jednak z czasem, kiedy ochłonęłam, pomyślałam: a może jeszcze spróbuję zdać egzamin 4 kyu? No i tak rozpoczęłam przygotowania. A co czuję teraz? Czuję ogromną dumę i radość, że się nie poddałam, że dałam radę pokonać zmęczenie, rozczarowanie i stres.
KS: Do egzaminu przygotowywała się Pani sama. Ale czasem przychodziła Pani na zajęcia i dzieci się potem mnie dyskretnie pytały: co ta starsza pani robi? Gdy dowiadywały się, że próbuje Pani przygotować się do egzaminu 4kyu, to nie dowierzały. Czy nie przeszkadzało Pani to, że dzieci dziwnie się na panią patrzą?
JK: Rzeczywiście czasami zaglądałam do klasy, aby oswoić się z ławką, w której będę musiała usiąść do egzaminu. I rzeczywiście, były czasem zabawne sytuacje. Kiedyś siedziałam w ławce z chłopcem z 2 klasy szkoły podstawowej. Grzecznie przedstawiłam się i powiedziałam, ile mam lat. Chłopiec stwierdził że jego babcia jest dużo młodsza, ale na liczydłach nie liczy.
KS: Jest Pani lubianą, radosną osobą i ma wielu znajomych. Czy wiedzą oni o Pani sorobanowej pasji? Co myślą o tym nietypowym, jak na Polskę zajęciu?
JK: Wszyscy moi znajomi wiedzę, że jestem nieżle zakręcona na punkcie tych japońskich liczydeł. Ale przyznam, że nikomu, ale to nikomu nie zdradziłam, że nadal codziennie ćwiczę doskonaląc umiejętności. Nie chciałam narazić się na śmieszność lub niezrozumienie. Ale teraz, gdy zdałam egzamin, mam powody do dumy!
KS: Przypomni Pani, ile lat poświęciła nauce sorobanu?
JK: Dokładnie 9 lat i moja przygoda z sorobanem trwa do dziś (z małymi przerwami, głównie losowymi). Ciągle pamiętam jak zaczynalismy wspólną naukę w 2013 roku na Uniwersytecie Trzeciego Wieku i na początku szło mi raczej kiepsko.
KS: Który egzamin wymagał od Pani najwięcej trudu?
JK: Zdecydowanie ten ostatni egzamin 4kyu. Przygotowaniom poświęciłam 3 lata.
KS: Czy zdradzi Pani, ile razy podchodziła do egzaminu 4kyu?
JK: Zastanawiam się… czy odpowiadać na to pytanie… Jednak odpowiem. W końcu porażki to nieodłączny element nauki. W 2020 roku próbowałam zdać ten egzamin 2 razy, bez powodzenia. Ponownie spróbowałam w 2021 roku. Ta próba również zakończyła się porażką. No i wreszcie nastał wspanialy 2022 rok i egzamin 29 października o godz. 11.00. Zdałam więc za czwartym razem .
KS: Jak Pani znosiła te wszystkie porażki?
JK: Myślę, że porażki raczej każdy żle znosi. U mnie zawsze tak było. W pierwszym odruchu wrzucałam liczydła na dno szuflady i mówiłam sobie – nigdy więcej! Zazwyczaj w takim postanowieniu trwałam ok. 2 tygodni, po czym ponownie wyjmowałam soroban i brałam się do pracy.
KS: Co pomogło Pani utrzymać motywację?
JK: To po prostu wynika z mojego charakteru. W życiu musiałam pokonać wiele zakrętów życiowych i burz, więc nauczyłam się, że nie wolno się poddawać i trzeba walczyć z własnymi słabościami aż do skutku.
KS: Domyślam się, że przed egzaminem dużo Pani ćwiczyła. Ile czasu dziennie poświęcała Pani na Soroban?
JK: Panie Karolu, to nie było tak, że wzięłam się do roboty przed egzaminem. Codziennie ćwiczyłam. W lecie już o godzinie 5.00 rano siedziałam z liczydłami i kubkiem kawy przy stole.
KS: Czy bywały noce, że soroban się pani śnił? Pytam, bo ja tak miewałem.
JK: Chyba nie. Nie pamiętam. Trochę wstydzę się przyznać, ale bywało niejednokrotnie tak, że zamykając powieki wyobrażałam sobie liczydła i wykonywałam działania.
KS: To nic wstydliwego. Też tak czasami mam. Po zdanym egzaminie pojawia się zazwyczaj dziwna pustka i spokój. Znam to uczucie z własnych przygotowań do egzaminów. Brakuje człowiekowi tego liczenia. Czy Pani też ma takie odczucia? Jak Pani sobie z tym radzi?
JK: Jeszcze dobrze nie ochłonęłam po zdanym egzaminie, więc jak na razie pustki nie czuję. Towarzyszą mi pozytywne emocje. Nie sądzę jednak abym potrafiła w tej chwili dobrze funkcjonować bez intensywnej gimnastyki umysłu za pomocą sorobanu.
KS: Właśnie miałem o to zapytać. Co dalej, z sorobanem. Czy jak spotkamy się za 5-10 lat, to jeszcze będzie potrafiła Pani na nim liczyć? Ale już Pani chyba odpowiedziała na to pytanie.
JK: Nie wiem oczywiście co będzie za 5-10 lat. Myślę jednak, że spróbuję trochę rozgryźć poziom 3 kyu. Już bez stopera, bez stresu. Tak na luzie, dla relaxu i przy filiżance kawy.
KS: Na koniec, co może Pani poradzić dzieciom, które napotykają na przeszkodę w nauce, albo nie chcą poświęcać czasu na ćwiczenia i rezygnują.
JK: Powiedziałabym krótko: porażki hartują i dopingują do dalszej intensywnej pracy nad rozwojem swojej osobowości. Człowiek, który mimo doświadczania porażek nauczył się iść do przodu, jest silniejszy.
KS: Dziękuję za rozmowę i życzę, by pasja do sorobanu nie mineła.